Stanisław Cat-Mackiewicz o tym, dlaczego upadło państwo polskie, mimo że było „wielkie, z wszystkimi możliwościami odegrania w Europie pierwszoplanowej mocarstwowej roli”
Istotnie od Śląska i Warty aż hen poprzez Podole i Ukrainę ku morzu Czarnemu leżał kawał Europy w stanie tak dobrym jak bezpaństwowym. Wojska nie było, egzekutywy sądowej nie było, egzekutywy administracyjnej nie było. Ustawodawstwo nie działało, bo było „liberum veto”. Polska była wtedy liczebnie silniejsza od Prus nie mówiąc już o olbrzymiości jej terytorium. Polska była bogatsza od Rosji, wszyscy ówcześni pamiętnikarze stwierdzają, że przekraczając granice Rzeczypospolitej i wjeżdżając do Moskowii, wjeżdżali ze światłego bogactwa do czarnej nędzy. Chłop polski był syty, chłop rosyjski — głodny; chłop rosyjski ucieka z Rosji do Polski tak jak dziś nieszczęsny dipis zdąża do Stanów Zjednoczonych.
Ale w Prusach było państwo, była żelazna scentralizowana organizacja polityczna, istniała możliwość manewru politycznego elastycznego, zwrotnego, jak piruet na lodzie, zdradzieckiego wobec kontrahentów. W Rosji, w początkach XVIII w. ówczesny Stalin rosyjski rozpędzał koło maszyny państwowej poprzez cierpienia i krew. W Polsce, jak już powiedziałem, były tylko buńczuki i chorągwie, buzdygany i buławy — wojska prawdziwego nie było. Polacy obłąkani są przez swoją ideologię polityczną opartą na frazeologii łacińskiej. Walczą z widmem, z nie istniejącym niebezpieczeństwem „absolutum dominium”. Państwo jest wielkie, z wszystkimi możliwościami odegrania w Europie pierwszoplanowej mocarstwowej roli, ale władza państwowa nie istnieje, król nie ma żadnej władzy, a Polacy zajmują się wyłącznie obroną przed królewskim despotyzmem.
Stanisław Cat-Mackiewicz, „Wiadomości”, 20 I 1952 r.