Polska katoliczka, która pomagała zakładać Izrael. Oraz historia jej spotkania z Piłsudskim, który wyjaśnił jej pięć głównych podobieństw między Polakami i Żydami
Założyć należy, że w miarę nasilania się polskich pielgrzymek do Ziemi Świętej, wielu Polaków zahaczyło także o Jafę. Być może, iż niektórzy zmarli w drodze do Jerozolimy i pochowani zostali na katolickim cmentarzu w tym mieście, na którym znajduje się około 200 grobów polskich. „Około” – bo dokładnej liczby nikt nie zna, także polski duszpasterz w tym mieście, ksiądz kanonik Grzegorz Pawłowski.
Zwiedzanie cmentarza. W bramie siedzi zaspany arabski stróż, wita księdza jak starego znajomego. Dookoła panuje przysłowiowa cmentarna cisza. Nawet ptaki, zmęczone upałem, schowały się w gałęziach kilku drzew i drzemią, a w każdym razie siedzą cicho. Na lewo, niedaleko bramy cmentarnej, znajduje się „polska działka”.
[…] Zwraca uwagę, ze względu na swoją niezwykłą treść, dwujęczyczny napis na jednym z nagrobków na „polskiej działce”: w górnej części płyty widnieje polski napis: „śp Jadwiga z kniaziów Jałowieckich 1* voto Żukowska 2* voto Lipkowska ur. 1875 w Rostowie nad Donem, odznaczona Krzyżem Walecznych w Powstaniu Warszawskim, zmarla 1951 26 XII”.
W drugiej części nagrobka czytamy: „śp. dr Teresa Żukowska, urodzona w 1908 roku w Petersburgu, zmarła 5 października 1968”. Obok znajduje się krótki i zaskakujący napis w języku hebrajskim – „chawerat Ecel”, czyli „członkini Ecel”.
Nazwę „Ecel” nosiła nosiła tajna organizacja żydowska w okresie brytyjskiej władzy mandatowej w Palestynie, prowadząca nieprzejednaną walkę z tymi władzami. Skąd więc Polka członkinią tej organiacji? I co jeszcze dziwniejsze – w grobie tym wcale nie zostały pochowane doczesne szczątki Teresy Żukowskiej i ponadto także data śmierci jest fikcyjna. W rzeczywistości Teresa Żukowska nazywała się Teresa Lipkowska i zmarła nie w 1968 roku, lecz w styczniu 1991.
Kim więc była dr Teresa Lipkowska, kiedy i skąd przyjechała do Ziemi Świętej, jaką tajemnicę kryje grób w Jafie?
Teresa Lipkowska pochodziła z książęcego rodu Jałowieckich, wywodzącego się od wielkiego księcia Ruryka, założyciela udzielnego księstwa ruskiego ze stolicą w Nowogrodzie Wielkim. Innym odgałęzieniem tego rodu była panująca do roku 1917 w Rosji carska rodzina Romanowów. W XVI wieku część rodziny Jałowieckich przyjęła katolicyzm, tworząc polski odłam książęcego rodu, którego przedstawiciele są w późniejszych wiekach licznie reprezentowani w szeregach powstańców walczących przeciwko zaborcy rosyjskiemu.
W grobie w Jafie spoczywają szczątki matki Teresy, Jadwigi, która gdy owdowiała po krótkim małżeństwie z inżynierem Władysławem Żukowskim, wyszła ponownie za mąż za generała Józefa Lipkowskiego.
Teresa wyszła za mąż za bratanka swego ojczyma, przyjmując także nazwisko Lipkowska, natomiast siostra jej, Jadwiga, wyszła za mąż za generała Kazimierza Sosnkowskiego, organizatora wojska polskiego po odzyskaniu niepodległości w roku 1918, ministra spraw wojskowych w latach 1920-1924, który po tragicznej i tajemniczej śmierci generała Władysława Sikorskiego w roku 1943 został Naczelnym Wodzem polskich sił zbrojnych na emigracji.
31-letnia wówczas Teresa Lipkowska znalazła się po wrześniu 1939 w sowieckim łagrze, skąd wyzwoliła ją amnestia, ogłoszona po uznaniu przez ZSRR rządu gen. Sikorskiego. Moskiewski ambasador polskiego rządu emigracyjnego, prof. Stanisław Kot, tak zrelacjonował w liście do generała Sikorskiego (z 11 października 1941) spotkanie z Teresą Lipkowską: „Przed chwilą przyjechała pani T., w ciężkim stanie, opuchła, ze szkorbutem, obdarta, po 23 miesiącach więzień i obozów”. Prof. Kot osobiście otoczył opieką wycieńczoną przeżyciami obozowymi szwagierkę generała Sosnkowskiego, mianując ją swą sekretarką. Po zerwaniu stosunków dyplomatycznych między polskim rządem w Londynie a ZSRR personel zlikwidowanej ambasady ewakuował się z Moskwy na Bliski Wschód. Lipkowska zatrzymała się w Palestynie, gdzie zaczęła pracować w Centrum Informacji Polskiej w Jerozolimie. Gdy na mocy rozkazu gen. Sikorskiego z 1 kwietnia 1943 roku utworzone zostało przy sztabie II Korpusu ściśle tajne Biuro Dokumentów, po jakimś czasie Lipkowska skierowana została do pracy w tym biurze na statusie „u.c.”, czyli urzędniczki cywilnej. Zadaniem tego Biura było poufne zbieranie materiałów o losie Polaków, wywiezionych przemocą ze wschodnich ziem Polski do ZSRR.
[…]
W Palestynie Teresa poznała i zaprzyjaźniła się z polskim oficerem narodowości żydowskiej, krakowskim adwokatem Michałem (Menachemem) Buchweitzem, referentem do spraw żydowskich w tajnym Biurze Dokumentów. On to właśnie nakłonił Teresę, by postarała się o przeniesienie z cywilnego Centrum Informacji Polskiej do wojskowego Biura Dokumentów. Jako szwagierka gen. Sosnkowskiego uzyskała to przeniesienie z łatwością. Przez Buchweitza poznała jego przyjaciela, dr Marka Kahana z Warszawy, który miał bardzo ścisłe powiązania w kręgach najwyższego dowództwa II Korpusu. Buchweitz zaczął jej także udzielać lekcji języka hebrajskiego.
Okazało się jednak, że obaj jej żydowscy przyjaciele byli ściśle związani z nielegalną organizacją „Ecel”, która prowadziła zbrojną walkę przeciw Anglikom, domagając się zakończenia brytyjskiego mandatu w Palestynie i utworzenia tam niepodległego państwa żydowskiego. Przez nich Teresa zbliżyła się do tej organizacji i stała się właściwie jej rzecznikiem wobec władz polskich. Gdy gen. Sosnkowski, już jako Naczelny Wódz, odbył inspekcyjną podróż do Palestyny, Teresa spotkała się ze swym szwagrem i ujawniając swe sympatie dla „Ecla”, przypomniała mu, że właściwie on sam w podobnych warunkach działał tak samo, gdy w roku 1908 zakładał we Lwowie Związek Walki Czynnej do walki o niepodległość Polski. Jako pierwszy szef Pierwszej Brygady powinien zrozumieć, jakie znaczenie ma dla Żydów pierwsza po 2000 latach armia żydowska.
W pozostawionym wspomnieniu z tych lat Teresa Lipkowska tak relacjonuje swoje wstawiennictwo u gen. Sosnkowskiego za ”Ecel”:
„Chodziło tylko o trochę dobrej woli ze strony władz wojskowych. Anglicy, znając polski antysemityzm, chcieli, by nasze oddziały stacjonowane w Palestynie pomogły odnajdywać dezerterów z polskiej armii, którzy przyłączyli się do antybrytyjskich gruppodziemnych. C.I.D. jakoś nieudolnie szukało po kibucach i miastach, a dla Polaków znających swych kolegów byłoby to łatwe. Dobra wola ze strony armii Andersa polagałaby tylko na zawiadomieniu podejrzanych o ukrywanie dezerterów o godzinie przybycia C.I.D. Kazik śmiał się jak uczniak, któremu koledzy proponują wziąć udział w jakimś figlu”.
Teresa kilkakrotnie odwiedziła gen. Sosnkowskiego w Jerozolimie i – jak pisze w swym wspomnieniu – „załatwiłam przez niego sprawy Ecla”.
Nie wymienia ona, na czym te „sprawy Ecla” polegały, ale faktem jest, że nie zanotowano ani jednego wypadku ujęcia przez polskie władze żołnierza narodowości żydowskiej, który zdjął mundur po to, by przystąpić do walki o niepodległość Palestyny.
Nie podając szczegółów Teresa Lipkowska pisze: „później juz własnej inicjatywy pomagałam Eclowi”.
Dr Buchweitz, emerytowany sędzia mieszkający w Tel Awiwie, uzupełnia to lapidarne zdanie:
„W czasie Wojny Wyzwoleńczej, w latach 1947 i 1948, gdy siły nasze w Starym Mieście w Jerozolimie znalazły się w bardzo ciężkiej sytuacji i były okrążone, Teresa jako Polka i katoliczka miała prawo swobodnego poruszania się po mieście i przechodzenia z jednej jego części do drugiej .Wykorzystywała ona ten przywilej i przenosiła informacje oraz pocztę dla oblężonych w Starym Mieście żydowskich oddziałów „Ecla” oraz „Hagany”. W uznaniu dla jej zasług w walce o niepodległość Izraela, Zrzeszenie Weteranów Ecla wyraziło zgodę na jej prośbę, aby na jej nagrobku wyryty był po hebrajsku napis „członkini Ecla”. Chcąc się upewnić, że właśnie tak będzie, Teresa postanowiła, jeszcze w roku 1968, wyryć swoje nazwisko z owym hebrajskim dopiskiem obok nazwiska swojej matki, Jadwigi, na jej nagrobku w Jafie. W swoich wspomnieniach pisze z nieukrywanym zadowoleniem: „na moim grobie będzie napis po hebrajsku, że byłam rzeczywistym członkiem Irgun Cwai Leumi (Ecel). Co prawda w tym grobie nie będą leżały moje resztki, gdyż zapisałam moje ciało na rzecz fakultetu medycznego uniwersytetu w Tel Awiwie”.
Teresa Lipkowska pozostała bowiem w Palestynie, później w Izraelu, do swej śmierci w styczniu 1991 roku. Proboszcz polskiej parafii w Jafie, ks. Grzegorz Pawłowski, który udzielił jej świętego sakramentu, podkreślił, że „zmarła ona jako dobra katoliczka”.
Decyzję o pozostaniu w Ziemi Świętej Teresa Lipkowska podjęła jeszcze w roku 1942 i dlatego gdy armia polska ewakuowała się z Palestyny w roku 1944, a ostatni uchodźcy polscy opuścili po dwóch latach Ziemię Świętą, Teresa pozostała, by walczyć razem z Żydami o niepodległość ich kraju. W roku 1989, w niespełna dwa lata przed swą śmiercią, tak wyjaśniała motywy swojej decyzji:
„Wielokrotnie zadawano mi pytanie, dlaczego w 1942 roku postanowiłam pozostać w Palestynie, mając możliwości wygodnej emigracji do Anglii, Szwecji lub Ameryki… Dopiero dzisiaj, po 47 latach mego pobytu w Palestynie, mogę odpowiedzieć na pytanie, dlaczego wybrałam ten kraj za moją drugą ojczyznę, a naród żydowski za bardzo mi bliskich braci. Jestem dzisiaj starym, niedołężnym fizycznie człowiekiem, który jednak zachował władze umysłowe, a specjalnie dopisuje mi pamięć”.
I przytacza ona rozmowę, jaką jako młoda dziewczyna prowadziła z Józefem Piłsudskim, marszałkiem Polski, z którym matka jej była spokrewniona i bardzo zaprzyjaźniona. Teresa uwielbiała „Komendanta” – jak go nazywa w tych wspomnieniach – od dzieciństwa. Podczas jednej z jej wizyt w Sulejówku odbyła dłuższą rozmowę z Piłsudskim. W tym okresie endecja zarzucała Piłsudskiemu sympatię do Żydów. Teresa postanowiła wyjaśnić z nim tę sprawę.
„Skorzystałam ze sposobności, że byłam z nim sama i spytałam «dlaczego Komendant lubi Żydów?» Och, jak dobrze pamiętam do dziś tę rozmowę. Komendant chodził zamyślony po pokoju, jakby nie dostrzegał, że obok niego stoję. Pozornie, bo w pewnej chwili przystanął: «A co ty tu robisz przemądrzała sikso?» (Tak mnie nazywał, byłam wtedy na na drugim semestrze uniwersytetu) «Ja tylko chciałam zapytać Komendanta, dlaczego on lubi Żydów?» Piłsudski uśmiechnął się. «Użyłaś dobrego czasownika – lubię». Siadł przy swoim skromnym biurku: «Dobrze,odpowiem ci na to pytanie, a ty, która umiesz słuchać i milczeć, powinnaś zrozumieć, bo pochodzisz z tej samej szlachty kresowej co i ja».
…«Tak,wszyscy wiedzą, że nie jestem antysemitą, ale nie jestem też i filosemitą. Ja ich po prostu właśnie l u b i ę, czuję się dobrze w ich towarzystwie». Tu zamilkł, zapatrzył się w jakiś odległy widok i po chwili cichym głosem dodał: «jak w domu». W miarę jak mówił rozumiała, że chodzi mu nie o całą kresową szlachtę, ale tylko o ten odłamek, których herby pochodzą od czasów Jagiellonów, bogatych właścicieli ziemskich. Ten odłam właśnie, z którego pochodziła moja matka i on sam. Wiele z tych posiadłości zostało skonfiskowanych za udział w Powstaniu Styczniowym, a właściciele zesłani na Sybir wraz z rodziną. Taki los spotkał mego pradziada Ignacego Witkiewicza. Ale w latach popowstaniowych pozostawali nadal już nie wysoką, ale najwyższą arystokracją polską.
Komendant zburzył pasjansa, który mu nie wychodził, i rozpoczął przy «czaju» rozkładać następny. Wykład, który teraz rozpoczął, był porównaniem arystokracji polskiej i żydowskiej. Pierwszą cechą jest pochodzenie, znajomość genealogicznego drzewa. To wpaja się od dziecka, zarówno w polskich, a jeszcze bardziej w żydowskich rodzinach. W całej Europie przyjęło się angielskie określenie gentlemana, wedle jego stosunku do pieniędzy, stosownie do jego zachowania się, gdy wypija szklankę alkoholu i po jego umiejętności opanowania gniewu. To określenie, powiedział Komendant, znane już było Żydom… i wyrażało się po hebrajsku w trzech krótkich słowach «wedle kieszeni, szklanki i gniewu»… W genealogii żydowskiej pochodzenie po kądzieli jest ważniejsze od pochodzenia po mieczu. To samo występowało i w moim otoczeniu. U schyłku XIX wieku nie zawierało się małżeństwa bez wyraźnej zgody rodziców, gdyż chcieli być pewni, że w żyłach ich przyszłej synowej płynie – jak to mówił Zagłoba – krew senatorska. Polskie rody zawierały małżeństwa z arystokracją innej narodowości, byleby należeli do któregoś z wyznań chrześcijańskich (prawosławni, protestanci, rzymsko- i grekokatolicy).
…Drugą wspólną cechą była religijność, mocno podkreślana na zewnątrz, choćby dany osobnik był w głębi duszy niewierzącym. Za trzecią cechę wspólną arystokratów polskich i żydowskich przyjmował Komendant skrajny patriotyzm, przywiązanie do kraju pochodzenia, cecha, która nawet w diasporze istniała u Żydów. W święto Nowego Roku żydowskiego [Rosz Haszana] życzą sobie Żydzi, aby następny rok spędzić w Jerozolimie, i to mimo że opuścili Ziemię Obiecaną 2000 lat temu.
Pojęcie patriotyzmu łączy się z odwagą w walce zbrojnej o ojczyznę. Cechę tę od wieków okazywali Polacy, a u starożytnych Izraelitów znane są z historii bohaterskie wojny ich królów, Machabeuszy itd. Tego rodzaju odwaga nie miała szans istnienia w diasporze, ale dzisiaj (1925 rok) ruch syjonistyczny organizuje już przysposobienie do walki zbrojnej.
Czwartą wspólną cechą tych grup jest wykształcenie. Przecież już od wieków nie istniał analfabetyzm u Żydów, a od kilku stuleci znane są imiona wielkich filozofów i naukowców Żydów, z tym największymw całej ludzkości Einsteinem. Polskie arystokratyczne rody od dawna rówież wymagały, by dzieci nauczyły się pisać i czytać, nawet w obcych językach, gdy reszta społeczeństwa jeszcze w XX wieku posiadała analfabetów.
Ostatnią cechą, o której wspomniał Komendant, jest poszanowanie rodziców i w ogóle starszych ludzi i opieka, jaką im winno udzielić młode pokolenie. U Żydów – wszystkich Żydów – wypływa to z przykazań mojżeszowego wyznania, ale jest również cechą uczuciową ich charakteru.
O jednym nie wspomniał Komendant w tej jedynej prywatnej rozmowie, mianowicie, że te grupy, tak zwane arystokratyczne, obejmują u Żydów procentowo daleko większy odłam narodu niż u Polaków. Moja matka przed śmiercią (sprowadziłam ją z Polski w 1949 r.) przypominała jej rozmowy z Komendantem w ostatnich latach jego życia. (Moja matka nie fantazjowała nigdy, po prostu nie znosiła najniewinniejszego kłamstwa). W którejś z tych rozmów, w której porównywali poszczególne narody, Komendant powiedział, że Żydzi są najbardziej arystokratycznym narodem świata. Antysemityzm ma rzekomo podłoże w zazdrości o bogactwo i uzdolnienia tej mniejszości narodowej dużego państwa. To nie jest prawda. Tak, zazdrość jest podłożem antysemityzmu, ale o co innego. To jest podświadoma zazdrość chrześcijan o wyrok boski, którego znieść nie mogą. Bóg wybrał naród żydowski jako jedynego swego przedstawiciela na ziemi. Tak w okresie średniowiecza, w czasach wojen religijnych, zrodził się antysemityzm, a że jest podświadomy, będzie trwać, bo pycha ludzka i pragnienie rządzenia nad całym światem jest tym pierwszym, głównym grzechem ludzkim, właśnie wedle kanonów chrześcijańskich, a wszak w czasie wojen religijnych nie było jeszcze niewierzących chrześcijan”.
Takie jest wyjaśnienie zagadki hebrajskiego dopisku na polskim nagrobku w Jafie.
Aleksander Klugman, fragment książki „Polonica w Ziemi Świętej”
Jakie jest pokrewieństwo Teresy Lipkowskiej z Mieczysławem Jałowieckim (1876-1962),
autorem „Na skraju Imperium, i inne wspomnienia?